Jednym z podstawowych pytań etycznych jakie możemy sobie zadać jest – „kim jest człowiek?”, „jakie jest jego miejsce we Wszechświecie?” (rozumianym jako wszystkie byty, materialne i niematerialne). Kościół Matka Nasza naucza nas, że człowiek składa się z duszy i ciała. Cóż to jednak znaczy? Święty Tomasz z Akwinu idąc za Arystotelesem mówi, że dusza jest formą, a ciało materią człowieka. Moim zdaniem łatwiej będzie jednak opisać tę zależność używając innej konstrukcji z filozofii arystotelesowskiej – idei aktu i możności. Możność to pewna cecha zewnętrzna, niezależna od danego bytu, wpisana dogłębnie weń, definiująca czym ów byt może się stać. Dla odpowiedzi na postawione na początku pytanie szczególnie przydatne będzie takie rozumienie tejże możności, jako tej możliwości danego bytu, której realizacja będzie z największym pożytkiem dla tego bytu i całego świata. W wypadku człowieka, istoty świadomej i rozumnej, możnością będzie taki jego los i przeznaczenie, jaki przygotował dlań Bóg w swej nieskończonej dobroci, dzięki którego spełnieniu osiągnie on najpełniejsze możliwe szczęście (czyli mówiąc z grecka – eudajmonię), które jest celem działań moralnych. Innymi słowy – możność to po prostu powołanie człowieka, czyli możliwa do poznania rozumem droga, przygotowana przez Opatrzność, polegająca na możliwości czynienia jak największej ilości dobra moralnego stosownie do danych talentów i predyspozycji. Akt to zaś stan teraźniejszy, stopień realizacji możności (przybliżania się lub oddalania do osiągnięcia jej) w danej chwili, cecha z definicji zmienna. Czym tedy byłaby dusza? Właśnie możnością człowieka – ona definiowałaby jaką drogą powinien kroczyć dany człowiek, by wykorzystując wszystkie swoje cechy osobiste dzięki łasce Bożej osiągnąć wspólny wszystkim cel – zbawienie. To w niej byłyby wszystkie niezmienne właściwości danej osoby, wreszcie to ona pozwoli na jego, można rzec, „odtworzenie”, gdy nastąpi zmartwychwstanie ciał. Czym tedy jednak jest ciało? Aktem człowieka, czyli stanem w jakim on się w danej chwili znajduje.

Co jednak wynika z tych konstrukcji, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się zbyteczne? Otóż po pierwsze mówią one nam bardzo wiele o życiu człowieka i o tym jak powinno ono wyglądać. Celem życia człowieka jest właśnie aktualizacja jego możności, czyli osiągnięcie stanu gdy akt staje się tożsamy z możnością. Podstawową funkcją rozumu jest tedy poznanie tej możności i sformułowanie nakazu odpowiedniej jej realizacji, który zostanie spełniony przez wolę. Jest to najbardziej podstawowy obowiązek każdego człowieka (obowiązek rozumiany nie jako przymus zewnętrzny, egzekwowany siłą, ale właśnie jako najbardziej osobista powinność), a jego realizacja (lub nie) miarą rozwoju moralnego danej osoby. Z drugiej strony jest to zarazem podstawowe i w zasadzie jedyne prawo każdego człowieka – prawo do realizowania danej mu od Boga możności, którego naruszać nie wolno nikomu, nawet tym, którzy mają władzę. Można więc rzec że walka, przede wszystkim przeciwko samemu sobie, ale gdy trzeba, również przeciwko innym, walka o aktualizację samego siebie jest istotą życia ludzkiego.

Z drugiej strony, konstrukcja ta bardzo wiele mówi nam o całym otaczającym nas Świecie i relacjach między bytami. Po pierwsze, wydaje się że można rzec, że właściwie jedyne różnice między bytami to różnice w ich możnościach i stopniach ich aktualizacji. Ostatecznie wszystkie byty materialne, ludzie, zwierzęta, rośliny, skały etc. są fizycznie tylko zbiorami atomów i innych cząstek. To jednak kwestia tego, czym możemy się stać, jakiemu dobru możemy się przysłużyć, jak i czy faktycznie się tym stajemy różni nas diametralnie od siebie. Taki choćby kawałek drewna może stać się sztachetą użytą w niecnym celu dokonania rozboju, ta sama sztacheta może jednak równie dobrze, jako część płotu, ochraniać czyjś dom przed niewłaściwymi najściami, wreszcie może być przerobiona na deski z których zrobi się krzesło na którym będzie mógł spocząć strudzony domownik. Każdy byt ma tedy wpisany głęboko w siebie cel moralny, jakiemu może służyć i do jakiego może być zaktualizowany przez jedyne byty rozumne na tym świecie – przez ludzi.

Można jednak spojrzeć jeszcze szerzej. Otóż wszechobecne relacje moralne wykraczają poza byty jednostkowe i łączą je ze sobą, tym samym tworząc byty niematerialne, będące czystymi możnościami. Każdy człowiek rodząc się wchodzi w sieć tychże relacji – w pierwszej kolejności rodzinnych, dalej różnego rodzaju lokalnych społeczności, narodów aż po ludzkość jako jedną całość. Stopień aktualizacji możności tychże wspólnot jest sumą aktualizacji ich członków, ale ich możność jest czymś więcej niż możnościami poszczególnych ich członków – wspólnota ta jest wręcz warunkiem możliwości realizowania tych możności, w dużej mierze ona kształtuje te możności i jest ich (pośrednim) źródłem. Papież Benedykt XVI w encyklice „Spe Salvi” pisze: „musimy sobie uświadomić, że żaden człowiek nie jest monadą zamkniętą w sobie samej. Istnieje głęboka komunia między naszymi istnieniami, poprzez wielorakie współzależności są ze sobą powiązane. Nikt nie żyje sam. Nikt nie grzeszy sam. Nikt nie będzie zbawiony sam. Nieustannie w moje życie wkracza życie innych: w to, co myślę, mówię, robię, działam. I na odwrót, moje życie wkracza w życie innych: w złym, jak i w dobrym.” To właśnie ta wielka sieć zależności konstytuuje to, co nazywamy „społeczną naturą człowieka”. Toteż widać teraz wyraźnie, że postawiona wyżej teza, że człowiek ma obowiązek walki o aktualizację swojej możności, czyli o swoje zbawienie, w żadnym wypadku nie kłóci się z zasadą miłości bliźniego – wręcz przeciwnie, możność każdego z nas zakłada w sobie troskę o tych, których nam powierza Bóg, zgodnie ze swoją wolą, dla naszego i ich dobra. Nie sposób realizować Bożej woli nie służąc bliźnim, nie czyniąc dobra na ich rzecz.

Wracając jednak do wspomnianej sieci zależności, należy dodać, że konstytuowane przez nią wspólnoty istnieją jak najbardziej realnie, nie zaś tylko jako fikcja umysłu ludzkiego, zarazem jednak nie mogą one istnieć samodzielnie, w oderwaniu od swoich materialnych członków. Człowiek który umiera, osiąga stan aktualizacji swojej możności który już się nie zmieni. Czy wybierze zbawienie, czy potępienie, nawet jeśli trafi do czyśćca – w tym momencie nie może już nic zmienić swoją wolą. Będzie oczekiwał końca czasów i osiągnięcia pełnej możności w duszy i zmartwychwstałym ciele ciesząc się Bożą obecnością lub już nigdy nie będzie mu to dane. Tak ważne jest tedy nasze ziemskie życie, bowiem tylko w jego trakcie możemy aktualizować naszą możność. Dlatego też tak istotne jest właściwe życie wspólnotowe człowieka – to w nim może on właściwie rozwijać cnoty i dążyć do realizacji swojej możności. Środkiem umożliwiającym poznanie tejże możności i pełnienie uczynków aktualizujących ją jest tradycja, suma wysiłków naszych poprzedników dążących do jej realizacji, wskazująca nam kierunki w jakich powinniśmy jej wypatrywać i wytaczająca szlaki którymi możemy do niej podążać. Bez niej bylibyśmy skazani na samotne poszukiwania naszych celów po omacku, a przecież rozum indywidualny każdego człowieka jest ułomny, skażony grzechem. Poprzez konfrontację z innymi i dobre czyny na ich rzecz możemy poznawać lepiej siebie i Boży plan dla nas.

Takie odpowiedzi na podstawowe pytania etyczne, jakie zadaje sobie człowiek, wydaję się podpowiadać nam rozum, zaprzęgnięty w służbę wiary, dającej mu właściwy przedmiot do jego badań.

3 uwagi do wpisu “Fidem ratione #5 – Rozważania nad naturą człowieka i Świata

  1. Gratuluję świetnego tekstu, szczególnie części poświęconej wspólnotowemu aspektowi życia człowieka.

    Muszę jednakże przyznać, że analogia dusza – możność, ciało – akt, nie jest dla mnie za bardzo zrozumiała ani przekonująca. W filozofii św. Tomasza akt jest pewną doskonałością, czymś co już istnieje, natomiast możność, to coś niedoskonałego, co dopiero może się stać. W perspektywie ukazywanej przez Ciebie widzę duszę jedynie jako „narzędzie” ciała, coś, co kieruje ciałem, ale ostatecznie jedynie ciało określa aktualną sytuację człowieka: „Czym tedy jednak jest ciało? Aktem człowieka, czyli stanem w jakim on się w danej chwili znajduje.” Właśnie jest wręcz przeciwnie – to stan duszy człowieka jest w ostatecznym rozrachunku jedynie istotny i mogący zaważyć o naszej przyszłości. Wydaje mi się, że w duszy tak samo, jak możności, istnieją również akty, np. nabyte cnoty moralne. Oczywiście mogę się mylić, gdyż nie jestem bardzo dobrze obeznany w tomizmie.

    „Każdy byt ma tedy wpisany głęboko w siebie cel moralny, jakiemu może służyć i do jakiego może być zaktualizowany przez jedyne byty rozumne na tym świecie – przez ludzi.” Celem bytów jest też służenie bytom bardziej doskonałym (na przykład minerały mogą być przetwarzane przez rośliny, a roślina może stać się pokarmem dla zwierzęcia). Czy zatem aktualizacja możności nie może dokonywać się również poprzez byty nierozumne?

    Polubienie

Dodaj komentarz